| Polska Jesień w Montrealu
Tegoroczny październik był miesiącem
niezwykle bogatym w polskie wydarzenia artystyczne. Warto je odnotować,
by nie pozostały jedynie eterycznym zapisem w zawodnej pamięci ludzkiej.
Koncert galowy 10 edycji Festiwalu
Stella Musica pod artystycznym kierownictwem Katarzyny Musiał odbył się
17 października w prestiżowej Cinquieme Salle w Place des Arts. Trzeba
przede wszystkim podkreślić niezwykłą pasję i energię organizatorki, która
pokazała nam się nie tylko jako świetna pianistka, ale również jako rewelacyjna
tancerka flamenco. W wykonaniu grupy Fuego Flamenco (Katarzyna Musiał-fortepian
i taniec, Hugo Larenas-gitara, Hanser Santos-perkusja i głos) usłyszeliśmy
wspaniałą kompilację utworów klasycznej muzyki hiszpańskiej (Manuel de
Falla) i latynoamerykańskiej. Powiedzieć, że porwała nas ta muzyka, to
za mało ...
Zapraszając na scenę artystów spośród
bogatej konstelacji muzycznej naszego miasta Katarzyna po raz kolejny wybrała
Élisabeth St-Gelais - artystkę wywodzącą się z rdzennej ludności Innus
uznaną za rewelację Radia Canada 2023-2024. Jej ciepły, delikatny sopran
pięknie brzmiał w Cinqui?me Salle.
Kolejną niespodzianką była Adeline
Kerry Cruz - 11-letnia dziewczynka tańcząca krump. Ileż było emocji i ekspresji
w tej drobnej postaci! Krump to amerykański taniec uliczny charakteryzujący
się dużą ekspresyjnością, energią i brakiem sztywnych reguł. Adeline pokazała
swoją niezwykłą choreografię biorąc udział w ceremonii otwarcia Igrzysk
Olimpijskich 2024 w Paryżu.
Zachwycił mnie też dziewczęcy chór
"Les Voix Boréales" założony w 1998 roku przez Gregory Charlesa. Dziewczęta
śpiewające jak anioły pod charyzmatyczną dyrekcją Philippa Ostiguy zdobyły
serca publiczności, która w trzech czwartych składała się z montrealskiej
Polonii. Eklektyczny repertuar poczynając od piosenek Edith Piaf po gospel
w połączeniu z dynamiczną, pełną młodzieńczego wigoru choreografią bardzo
się spodobał. Chór cieszący się świetną reputacją w świecie muzycznym występował
z największymi: Celine Dion, Marie-Mai, André Gagnon, Coeur de pirate,
Richard Seguin i wieloma innymi.
Gratulacje dla Katarzyny Musiał -
organizatorki i artystycznej dyrektorki tego wspaniałego przedsięwzięcia!
Jak wszyscy wiemy, co pięć lat październik
jest miesiącem konkursu chopinowskiego. W tym roku 19 edycja wzbudziła
wiele kontrowersji. Ale oczywiście nie jest moim celem analizowanie jego
przebiegu ani omawianie gry laureatów. O wiele lepiej robili to profesjonalni
dziennikarze i znawcy Chopina w studiu konkursowym. Moim zdaniem wszyscy
uczestnicy finału grali doskonale, a każdy na swój sposób. Tak więc nie
potrafię powiedzieć kto był najlepszy. Podobała mi się Japonka Shiori Kuwahara
z Japonii, ale też Polacy: Piotr Alexewicz i Yehuda Prokopowicz.
W dzień (a raczej w noc) ogłoszenia
wyników konkursu w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu miał miejsce recital
fortepianowy, który wykonał Fréderic Vaysse-Knitter - francuski pianista
o polskich korzeniach. Nie można było lepiej zsynchronizować tego koncertu,
a tym bardziej nie mogło w nim zabraknąć Chopina. Wspaniale wybrzmiały
utwory naszego genialnego kompozytora w ten szczególny dzień. Fréderic
Vaysse-Kniter to laureat wielu nagród, gość prestiżowych sal koncertowych,
uznany interpretator klasyki XIX i XX w., w szczególności utworów Karola
Szymanowskiego. Przy tym to sympatyczny, skromny człowiek, świetnie mówiący
po polsku, otwarty i ciekawy ludzi. To potwierdziło się również następnego
dnia po koncercie w Chapelle Musicale du Bon Pasteur. Zjawiło się tam sporo
amatorów muzyki klasycznej wywodzących się ze środowiska polonijnego. Frederic
Vaysse-Knitter, regularnie zapraszany do Quebecu, był ostatnim artystą,
który wystąpił w Chapelle du Bon Pasteur przed zamknięciem sal koncertowych
z powodu epidemii COVID w 2020 roku.
"Gdy się milczy, milczy, milczy
To apetyt rośnie wilczy
Na poezję,
co być może drzemie w nas"
(Jonasz Kofta)
Jak się okazuje "zapotrzebowanie"
na poezję i muzykę wśród Polonii montrealskiej jest ogromne. 28 października
br. miejsca w przytulnej sali widowiskowej Jeunesse Musicale du Canada
wypełnione były wszystkie. Salon Poezji zatytułowany "Wiersze moje jak
kwiaty" poświęcony Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pięknie wpisał się
w ową potrzebę duchowości.
Doskonała aranżacja muzyczna, interesujący
wykład o poetce, profesjonalnie przekazana poezja, świetna oprawa plastyczna
- to właśnie atuty tego udanego spektaklu poetycko-muzycznego zorganizowanego
z inicjatywy wspaniałych kobiet. Liliana Komorowska (dyrekcja artystyczna,
recytacja poezji i listów), Katarzyna Szrodt (scenariusz i wykład o życiu
poetki), Nadia Monczak (dyrekcja oprawy muzycznej i koordynacja organizacyjna)
- tak właśnie zostały zaanonsowane na afiszu informującym o wydarzeniu.
Liliana Komorowska przedstawiła wiersze
Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej spragnionej miłości i żyjącej dla miłości
w niezwykle emocjonalny sposób czasem recytując, czasem prawie śpiewając.
Zobaczyliśmy delikatną "kobietę-koliber-motyl", która nie umiała żyć inaczej
niż w stanie permanentnego zakochania.
"Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej
milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!"
W świetnej dramatycznej kreacji Liliana
Komorowska ukazała nam kalejdoskop uczuć poetki od miłosnych uniesień,
przez rozczarowania i upadki do nieuniknionej tragicznej, przedwczesnej
śmierci z dala od ukochanej Kossakówki. Wiersze te uzupełnione wykładem
Katarzyny Szrodt dały nam całkowity obraz życia Polskiej Safony - autorki
niezapomnianych miłosnych strof. Wszystko to doskonale komponowało się
z muzyką. Brawa dla Nadii Monczak, która ponownie zaprezentowała się jako
świetna skrzypaczka i koordynatorka strony muzycznej. Nie można zapomnieć
o hołdzie złożonym przez muzyków dla naszego nieodżałowanego jazzmana -
Jana Jarczyka. Zespół zagrał jego kompozycję pt. "The Way it Goes".
Te wszystkie październikowe wydarzenia
przypominają, jak bogate i różnorodne jest życie artystyczne naszej Polonii.
Pokazują też, że mimo odległości od ojczyzny potrafimy pielęgnować to,
co w polskiej kulturze najpiękniejsze - wrażliwość, emocje i głęboką potrzebę
obcowania ze sztuką. Muzyka, poezja, taniec - wszystkie te formy wyrazu
tworzą wspólny język, który łączy nas ponad granicami. I oby ta polska
jesień w Montrealu trwała jak najdłużej - nie tylko w kalendarzu, ale i
w naszych sercach.
Magda Chylewska - polonistka,
felietonistka
|