.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Nie zapominajmy o DZIŚ 

Za nami trudny rok. Świat stanął, wirus zamknął nas w domach i odciął od wielu możliwości, które dotychczas uznawaliśmy za normę: spotkania z ludźmi, życie kulturalne, imprezy, podróże, praca i przyjemności. Wszystko to, przed pandemią było dostępne na wyciągnięcie ręki, wystarczyło chcieć i otworzyć drzwi. I wszystko to, w jednej chwili uległo zmianie. Wielu mieszkańców Ziemi zostało unieszczęśliwionych, choć planeta była akurat beneficjentem ograniczenia naszego stylu życia. Cuda, panie, cuda, o jakich dawno nam się nie śniło. Czyste nieba i wody, a ośmielone ciszą zwierzaki powychodziły z leśnych ostępów i głębin morskich. I tylko człowiek stracił pod nogami grunt, który od dawna udeptywał. 

Jako nałogowy obserwator ludzkich zachowań, z zainteresowaniem przyglądam się reakcjom na narzucone nam nowe reguły codzienności. Pandemia przetestowała człowieczą naturę pod wieloma względami, a wyniki tego egzaminu wypadają bardzo różnie. Niepokoje, lęki, strach, depresje. Cierpienie i rozpacz. Zgnuśnienie. Albo zgoła odwrotnie: "nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało". Wiele osób dostosowało się do zmienionych realiów i robią swoje. Jedni narzekają i niewątpliwie mają ku temu powody, inni jęczą mniej lub bardziej bezpowodowo. Niektórzy rzucili się we wspomnień czar, aby odciążyć teraźniejszość, a jeszcze inni balują tak, jak gdyby nigdy nic i hulaj dusza, bo tylko mi życia brak "w tym więźniu". Tajne kluby towarzyskie, wesela, parapetówki, Zanzibary i Kanary. Zespół niespokojnych nóg i głów. 

Od dawna już zastanawiam się nad sensem modnego powiedzenia: "Żyj tak jakby każdy dzień był ostatni" ... a pandemia bardzo mi to hasło przybliżyła, bo niestety przyniosła "ostatni dzień" tysiącom ludzi na świecie. Co robić, aby uważać swoje życie za udane i spełnione? Wstawać o świcie i wypełniać godziny czymś praktycznym, sensownym i pożytecznym czy zgoła wręcz odwrotnie – oddać się szaleństwom, ekstazie grzechów wszelkich i wszystkiemu temu, czego na co dzień sobie odmawiamy? Może żyć bardziej z bliskimi, a nie tylko pracą lub dla siebie? A może wreszcie zrobić coś, o czym marzyliśmy, tylko albo nie było czasu, albo pieniędzy, albo głowę zajmowały nam inne sprawy. Albo po prostu nie mieliśmy odwagi i odkładaliśmy te plany na wieczne "kiedyś". Jestem bardzo ciekawa czy czas pandemii i zamknięcia zmienił u niektórych ten tok myślenia i są teraz gotowi otworzyć szufladę z tym, co dla nich naprawdę ważne i może sprawić, że poczują, że żyją tak jak chcą. 

Przypominam sobie słynną, wydaną prawie 10 lat temu książkę Bronnie Ware, australijskiej pielęgniarki paliatywnej, która towarzyszyła umierającym w ich ostatnich dniach – "Czego żałują umierający" ("5 Top Regrets of the Dying"). I cóż tam było na pierwszym miejscu listy? “Żałuję, że nie miałem odwagi, aby żyć życiem zgodnym ze mną, a nie życiem, jakiego inni ode mnie oczekiwali." Klasyk. 

Kluczowe pytanie jest jedno, w ostatnim czasie dość aktualne, niestety: Co Ty byś zrobił(a), gdybyś dowiedział(a) się, ile jeszcze życia masz przed sobą? Kilka minut, godzin, tygodni, lat... Co byś zrobił? Wzruszył ramionami i zostawił wszystko po staremu, tak jak jest, czy może odwrotnie – zrobiłbyś coś, co zawsze chciałeś zrobić, ale do tej pory nie zrobiłeś albo wręcz rzuciłbyś wszystko i poszedł przed siebie swoją drogą?  No bo co masz do stracenia, skoro koniec już bliski i licznik odmierza czas, który pozostał? 

Jestem wielbicielką kina i przypomniało mi się ostatnio kilka filmów, w których bohaterowie mierzą się z perspektywą "ostatniego dnia życia". W belgijskim kandydacie do Oskara sprzed kilku lat - "Zupełnie nowy testament" - Panu Bogu (w wersji mocno nowoczesnej i obrazoburczej) wycieka z komputera baza danych ludzkości i każdy mieszkaniec Ziemi otrzymuje na komórkę SMSA z datą swojej śmierci. Wywołuje to zrozumiałe poruszenie, wszyscy są przejęci i reagują na ten komunikat...albo nie - poddają się. Reakcje są przeróżne, większość jednak rzuca się do zrealizowania swoich pragnień i fantazji, niezależnie od tego jak są absurdalne i szokujące (dla innych). I umierają szczęśliwi. Obraz to przewrotny i niepoprawny społecznie pod wieloma względami, ale w kontekście wydarzeń ostatnich miesięcy, jego przesłanie okazuje się zadziwiająco trafne. W starym przeboju komedii romantycznych "Masz wiadomość" z Meg Ryan i Tomem Hanksem, bohaterowie wraz z kilkoma innymi osobami zostają zatrzaśnięci w windzie na n-tym piętrze wieżowca. I nagle windziarz mówi: "Jak nas stąd uwolnią to oświadczę się Mary, znam ją tak długo, kocham ją", jedna z pasażerek obiecuje, że jak wyjdzie, to pogodzi się z matką", Tom Hanks wie, że musi ujawnić prawdę Meg Ryan o tym kim jest. I ostatni filmowy przykład – "Choć goni nas czas" ("Bucket List") z weteranami Jackiem Nicholsonem i Morganem Freemanem. Historia dwóch bardzo różnych mężczyzn, których połączyły guzy w mózgu i perspektywa kilku miesięcy. Jeden z nich poświęcił się rodzinie, drugi biznesowi i zarabianiu pieniędzy. W życiu każdego z nich czegoś zabrakło. Sporządzają listę rzeczy, które jeszcze chcą zrobić i wyruszają w świat. To bardzo wzruszający film i wraz z bohaterami cieszymy się, jak wykreślają kolejne pozycje, zanim ich czas się skończy. Zadziwiające, że ludzie rzucają się na to, o czym marzą dopiero w obliczu sytuacji ostatecznych. Nagminnie odkładamy coś na później, bo przecież mamy jeszcze czas. Ale czy naprawdę mamy? 

Najbardziej popularnym życzeniem w Sylwestra 2020 był powrót do normalności. W maju 2021 wzrasta nadzieja na to, że się tego doczekamy. Chyba najczęstszym hasłem, jakie ostatnio widzę w mediach społecznościowych jest pisanie o tym, co kto zrobi, kiedy "wreszcie będzie normalnie". Niemniej jednak innym zauważonym przeze mnie ostatnio trendem jest wspominanie i zamieszczanie zdjęć z przeszłości – z egzotycznych podróży, przyjęć, swojego ja sprzed lat. Jedni wybiegają w przyszłość, inni nurzają się w przeszłości – tak jakby teraźniejszość nie istniała. Skaldowie śpiewali - "Szanujmy wspomnienia", Grechuta – "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy" ...  A czy ktoś stawia na DZIŚ?  Nieodżałowana Maria Czubaszek napisała: "Przychylam się do opinii, że są dwa dni, którymi nie należy się przejmować. To wczoraj i jutro". 

Wspomnienia są ważne, bo to, co przeżyliśmy nas ukształtowało, plany na przyszłość wytyczają nam ścieżkę, ale teraźniejszość jest najważniejsza. To, jak radzimy sobie z problemami, wyzwaniami i całym innym bajzlem. TERAZ jest naszą trampoliną do lepszej przyszłości, o której wszyscy marzymy. Jennie Churchill, matka Winstona, premiera Wielkiej Brytanii, kobieta wybitna i wyprzedzająca swoją epokę powiedziała: "Życie nie zawsze wygląda tak, jakbyśmy chcieli, ale jak najlepsze wykorzystanie tego, co mamy, jest jedynym sposobem na to, aby być szczęśliwym." 
Nie wzdychajcie zbyt mocno do przeszłości (to se ne vrati), nie czekajcie na "normalność" przyszłości. Żyjcie TERAZ tak jak umiecie najlepiej. No bo kiedy właściwie? 
 

Ela Hübner


Ela Hübner - dziennikarka, blogerka: www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ