.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Wielkanocny Kraków

Czas się żegnać. Z zimą, z pachnącą lasem i dzieciństwem choinką, ze skocznymi nutami kolęd i pastorałek, z szopkami, co dopiero cieszyły nasze oczy, z dzielonym z bliskimi świątecznym czasem. Czas się żegnać, bo anioły już pofrunęły do Jerozolimy oczekiwać na Paschalne Triduum.
Czas pożegnać tanecznym krokiem karnawał, przystanąć w Tłusty Czwartek w kolejce, jak za starych czasów, po pączki i, jak mówią w Krakowie na przekór całej Polsce, po chrust, a nie po faworki, i nie liczyć absolutnie ich kalorii, w Popielcową Środę posypać głowę popiołem i zacząć odliczać czterdzieści dni do najstarszego i najważniejszego święta chrześcijańskiego - do Wielkanocy. 

Czy w Jerozolimie, czy w Montrealu, czy w Krakowie, czy w jakimkolwiek innym miejscu sacrum Wielkiej Nocy  przekracza wszelkie wymiary, jest poza umownym czasem i przestrzenią, bo dokonuje się symbolicznie w sercu każdego człowieka. Ale zanim zabrzmi Hosanna Niedzieli Palmowej, zanim usłyszymy radosne Alleluja!, czas powędrować przez Wielki Post w wyciszeniu, w refleksji, może też z osobistymi postanowieniami lub wyzwaniami.

Mogą w tym pomóc odprawiane specjalne nabożeństwa: Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale, ale tylko u krakowskich franciszkanów można wziąć udział w wyjątkowym, dla niektórych wręcz wstrząsającym, Nabożeństwie XV Stopni Męki Pańskiej. Sprawowane jest w zapadającej głęboko w pamięć oprawie przez Arcybractwo Męki Pańskiej, zwane też Bractwem Dobrej Śmierci, ponieważ w przeszłości opiekowało się więźniami, ubogimi i chorymi, którym urządzało pogrzeby i pokrywało koszty ich  pochówków.

Arcybractwo istnieje od XVI wieku. Należeli do niego mieszczanie, duchowni, a nawet królowie: Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz i Jan III Sobieski. Anonimowość uczestnictwa, bo wobec śmierci wszyscy są równi, miały i mają zapewniać specyficzne stroje - czarne habity i kaptury z wyciętymi otworami na oczy. W każdy piątek Wielkiego Postu o godzinie 17 członkowie Arcybractwa biorą udział w liturgii pasyjnej. Przebrani w czarne habity z kapturami na głowach wnoszą do kaplicy Bazyli insygnia Męki Pańskiej. W rękach trzymają laski z trupimi czaszkami i zapalone świece. Powagi, a nawet grozy nadają rozbrzmiewające w ciszy kościoła słowa wypowiadane po łacinie i po polsku "Memento homo Mori", co oznacza dosłownie w staropolskim języku "Pamiętaj człowiecze na śmierci, a za grzechy pokutuj". W trakcie śpiewu psalmów pokutnych uczestnicy klęczą, a bracia leżą krzyżem. Nabożeństwo kończy się ucałowaniem relikwii Krzyża Świętego i procesją. Ilekroć by się w tym misterium nie uczestniczyło, zapewniam, że za każdym razem wywiera ono na wszystkich niesamowite wrażenie. 

Jednak jak mówi biblijny Kohelet "Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (…). Jest czas płaczu i czas śmiechu" (Księga Koheleta 3,1-4). Czas zatem na radość i Hosannę Niedzieli Palmowej. 

Jej symbolem, a także symbolem odradzającego się życia i pamiątką triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy jest palma. W Polsce palmy nie rosną, dlatego wykonuje się je obowiązkowo z wierzbowych gałązek z baziami i z zielonego bukszpanu, symboli życie, a także z suszonych traw i ziół, kolorowej bibuły  i różnobarwnych wstążek. Aby zobaczyć najwyższe palmy, warto wybrać się w tym dniu do Lipnicy Murowanej, pełnej historii i tradycji podkrakowskiej miejscowości, gdzie od 1958 roku organizowany jest najbardziej kolorowy konkurs - konkurs na najwyższą palmę! Warunek jest jeden - palmę trzeba pionowo postawić jedynie siłą ludzkich rąk, bez używania dźwigów czy innych urządzeń. Dotychczasowa rekordzistka miała 35 metry i 10 centymetrów. Miejscowa tradycja nakazuje, aby po rozebraniu poświęconej palmy zrobić z niej krzyżyki, które w Wielki Piątek umieszcza się w różnych miejscach domostwa, by na cały rok zapewnić sobie urodzaj i zdrowie.

Dostojne i barwne, pieczołowicie wykonane, powiewające na wietrze palmy jeszcze wiele godzin królują nad miejscowością i zachwycają oczy tysięcy turystów. Unikalność i osobliwość konkursu sprawiły, że stał się on częścią projektu Wizytówki Małopolski, który obejmuje najbardziej rozpoznawalne i posiadające swój indywidualny charakter wydarzenia odbywające się w regionie.
W Niedzielę Palmową także "PUCHEROKI, nieboroki po Bibicach chodzą", bo „dziś kwietna niedziela, od rana do wieczora, chodzi po Bibicach pucheroków wiela." Brzmi intrygująco? Zaraz wyjaśnię. W podkrakowskich miejscowościach, głównie w Bibicach i w Zielonkach harcują tego dnia przebierańcy zwani pucherokami. Unikatowy zwyczaj chodzenia "po pucherach (puer - z łac. chłopiec) w Niedzielę Palmową to w tych miejscowościach niemal obowiązek każdego chłopca, który z czasem stał się też popularny wśród dziewczynek. O randze tego cyklicznego wydarzenia może świadczyć fakt ustawienia w Bibicach i w Zielonkach, malutkich pomników, figurek, przedstawiających pucheroków, które cieszą oczy przez cały rok. 

I tak jest od 400 lat. Zwyczaj pucheroków wziął się od krakowskich żaków,  którzy w Niedzielę Palmową po nabożeństwie, ustawiali się w dwa rzędy w kościele i recytowali żartobliwe wierszowane oracje, aby wyprosić datki. Ponieważ z czasem były pełne niewybrednych żartów, zakazano wystąpień w kościołach. Wówczas żacy przenieśli się na podkrakowskie wsie.

Pucheroki  ubrani są w kożuchy odwrócone futrem na wierzch, na głowach noszą wysokie, stożkowate czapy z kolorowej bibuły, twarze smolą sadzą. W pasie przewiązani są warkoczami ze słomy. W jednej ręce trzymają koszyk wypełniony sianem, aby nie potłukły się otrzymywane kiedyś jajka, a w drugiej ozdobioną bibułą drewnianą laskę podobną do młotka z bardzo długim trzonkiem. Od rana pukają do drzwi domów. Wygłaszają zabawne oracje, uderzając rytmicznie co trzecie słowo laskami o ziemię, za co w nagrodę otrzymują łakocie lub pieniądze.
Kiedyś także ich spotkałam i usłyszałam:

"Pucheroki, nieboroki po Bibicach chodzą
I śmieszne oracyje gospodyniom głoszą.
A gadają, gadają, laseczkami stukają,
Od domu do domu do drzwi pukają.
Wstańcie gospodyni, wstańcie gospodarzu,
Bo już dzień nastaje, pucheroki na podwórzu".

Pucheroki po całym dniu wyśmienitej zabawy ściągają i chowają barwne czapeczki, laski i kożuchy, bo już za kilka godzin, już jutro w kalendarzu zacznie się Wielki Tydzień - dla wierzących połączony z zadumą, wyciszeniem, refleksją nad sensem życia. Czas powędrować zatem, dosłownie do Kalwarii Zebrzydowskiej, lub duchowo na kalwarię. 

Kalwaryjskie Misterium Męki Pańskiej co roku gromadzi dziesiątki tysięcy wiernych. Tradycja ich organizowania sięga XVII wieku, kiedy to ufundowany został w Kalwarii klasztor bernardynów. Kalwaryjscy przewodnicy i klerycy, a czasem okoliczni mieszkańcy w strojach z epoki odgrywają ewangeliczne sceny z ostatnich dni ziemskiego życia Jezusa. Wszystko rozpoczyna się w Niedzielę Palmową wjazdem Jezusa na osiołku do Jerozolimy i wypędzeniem kupców ze świątyni. W Wielką Środę uczestniczymy w uczcie u Szymona i stajemy się świadkami zdrady Judasza. W Wielki Czwartek ma miejsce procesja rozpoczynająca się obrzędem umycia nóg Apostołom, a potem na kalwaryjskich Dróżkach odtwarzane są sceny Modlitwy w Ogrójcu i Pojmania. W Wielki Piątek odbywa się Sąd Piłata, który gromadzi najwięcej pątników, oraz Sąd Kajfasza, po czym procesja rusza w kierunku Góry Ukrzyżowania, gdzie kończy się liturgią Męki Pańskiej oraz przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do kaplicy Grobu Pańskiego.

W chłodzie i w deszczu, czasem w śniegu, w błocie po kostki, niejednokrotnie przewracając się i podnosząc, tysiące wiernych nie bierze po raz kolejny udziału w przedstawieniu teatralnym, nie bierze udziału w biblijnej lekcji "dla ubogich", ale bierze udział w rzeczywistości, która dotyka ich tu i teraz, i tym samym stają się świadkami i współuczestnikami, a nie widzami drogi krzyżowej. 
A jeśli ta głęboka modlitewna zaduma nie na kalwaryjskich Dróżkach, to Triduum Paschalne warto przeżyć z krakowskimi dominikanami - piękna i bogata oprawa liturgiczna oraz śpiewy od bardzo wielu lat przyciągają do bazyliki nawet "letnich" katolików często także spoza Krakowa.
Wielka Sobota to oczywiście święcenie pokarmów. W pięknie przystrojonych koszykach znajdują się zawsze: baranek, ugotowane jajka, kolorowe pisanki, chleb, sól, chrzan i wędlina. Zwyczajem stało się nawiedzanie w tym dniu Grobu Pańskiego w krakowskich kościołach. W jego centrum zawsze umieszcza się figurę zmarłego Chrystusa oraz monstrancję z Najświętszym Sakramentem okrytą welonem, na pamiątkę całunu, w który zostało owinięte ciało Jezusa. W każdym roku wiele grobów nawiązuje dodatkową aranżacją do aktualnych wydarzeń, którymi żyje świat lub Polska.

Wieczorne donośne bicie dzwonów wzywa na uroczystą Mszę z procesją zwaną rezurekcją (łac. resurrectio, co znaczy dosłownie zmartwychwstanie). Kiedyś odprawiana była w Wielką Niedzielę wcześnie rano i zaraz po niej wszyscy udawali się do domów na wielkanocne śniadanie, poprzedzone składaniem sobie życzeń i dzieleniem się poświęconym jajkiem.

Wielkanocny stół przykryty odświętnym obrusem ugina się pod ciężarem świątecznych potraw. Obowiązkowo gości na nim gęsty żur, biała kiełbasa, szynka, ćwikła z chrzanem, pieczone mięsa, wędliny, lukrowane baby wielkanocne, mazurki, pascha, kołacze i serniki. Nie może zabraknąć także przygotowanych na różne sposoby jajek, będących symbolem odradzającego się życia. Zielona rzeżucha i młody owies dodają stołowi wiosennej świeżości, a także symbolizują witalne siły. Celebrowanie posiłku i długie rozmowy podkreślają rodzinny charakter Świąt.

Drugi dzień Wielkanocy, Poniedziałek zwany też Wielkim lub Lanym, kojarzony jest ze śmigusem-dyngusem. Do XV wieku śmigus-dyngus oznaczał dwie odrębne czynności: śmigus to smaganie wierzbową gałązką, a dyngus polegał na wymuszaniu datków, pod groźbą oblania wodą. Dzisiaj przekształciło się to w jedną czynność, oby tylko z umiarem, polewania wodą.
W Wielkanocny Poniedziałek czytana jest w kościołach Ewangelia o uczniach Jezusa zmierzających do Emaus. Krakowianie od stuleci podążają w ten dzień na lokalny Emaus - odpust, który zagościł pomiędzy kościołem Najświętszego Salwatora a klasztorem sióstr Norbertanek na Zwierzyńcu. W tym roku zostanie złamana ta tradycja z powodu remontu i wyjątkowo odbędzie się on na pobliskich Błoniach.

Kiermaszowe stragany pełne są tradycyjnych emausowych zabawek, m.in. glinianych ptaszków i kogucików, gwizdków i kołatek. Stoją na nich także obowiązkowo drewniane figurki Żydów ze skrzypcami lub z walizką. Pierścionki z kolorowymi oczkami dla małych dam, piernikowe serca zapewniające o miłości do grobowej deski, obowiązkowa cukrowa wata oraz tradycyjne, małe precelki nawlekane na nić i tworzące wieniec, przyciągają jak magnes. Obok nich kręcą się i cieszą się dużym zainteresowaniem karuzele i loterie fantowe. Można też sprawdzić celność oka i pewność ręki na strzelnicach sportowych. 

Odpustowym zabawkom często przypisywano ściśle określoną symbolikę. Na przykład tzw. emausowe drzewko, wykonane z patyka z przyczepionymi listkami, na szczycie którego znajduje się figurka ptaka lub gniazdo z pisklętami nawiązuje do przedchrześcijańskich wierzeń, wg których dusze zmarłych pod postaciami ptaków szukały schronienia w gałęziach drzew, a dzisiaj jest symbolem odradzającego się wiosną życia. 

A jeśli nie na Emaus, to może warto się wybrać na spotkanie z Siudą Babą? W oddalonej od centrum Krakowa o 14 kilometrów Wieliczce już od rana przebiera się ona w długie i niechlujne stare kobiece ubrania (nomen omen Siuda Baba, mimo że jest rodzaju żeńskiego, to zawsze wciela się w jej postać mężczyzna!), zakłada dziurawą pończochę na usmoloną twarz, na szyi zawiesza korale z kasztanów lub ziemniaków. Nieodzownym jej atrybutem jest trzymany w ręce mały, również usmolony krzyżyk oraz puszka na "wymuszone" pod groźbą usmolenia datki. Ale nikt się nie obraża, bo to na szczęście, chociaż jest i bat, z przymrużeniem oka, na opornych, a z którego strzela dla podkreślenia grozy i wywołania hałasu.

Korzeni tej tradycji należy szukać w słowiańskich obrzędach wypędzania zimy, a dokładniej w legendzie o pogańskiej świątyni bogini Ledy w Lednicy Górnej obok Wieliczki. Znajdowała się ona w pobliżu źródełka w świętym gaju. Rozpalonego w nim ognia strzegła kapłanka, która każdego roku - wraz z nadejściem wiosny - mogła tylko jeden raz opuścić świątynię, by poszukać swojej następczyni. Nie można było ani odmówić, ani się wykupić, więc dziewczęta starały się dobrze ukryć, aby przez kolejny rok nie pilnować ognia.

Siuda Baba, czarna od sadzy, ponieważ, gdy pilnowała ognia, nie mogła wyjść ze świątyni ani się myć, jest odzwierciedleniem postaci tej kapłanki.

W dzieciństwie, wraz z innymi dziećmi, biegałam za nią, wykrzykując:

Siuda, ruda popielata
Z batem lata.
Siuda, ruda popielata
Co kominy wymiata.

I pewnie z tej tradycji wzięło się popularne do dziś w okolicy powiedzenie - ubrać się (lub wyglądać) jak Siuda, co znaczy, że ubranie jest za długie, za szerokie, niepasujące, niedbałe, po prostu byle jakie. 

W Krakowie wszystko długo się celebruje i jak tylko można, przedłuża się świąteczny czas. A zatem, kolejnego dnia, we wtorek, wypada iść na Rękawkę na Wzgórze Lasoty i Kopiec Krakusa. Chodzili tam dziadkowie, pradziadkowie, prapradziadkowie, i wszyscy prapraprapraprapra… aż od czasów słowiańskich.

Nazwa Rękawka pochodzi od czeskiego słowa rakew - trumna lub od serbskiego raka - grób, co mogłoby potwierdzać, że kopiec był miejscem kultu zmarłych przodków lub po prostu mogiłą. Natomiast legenda mówi, że poddani króla Kraka nosili ziemię na jego kurhan w rękach i rękawach, co uwieczniła nazwa.

Do tradycji Rękawki należało i należy m.in. rzucanie oraz toczenie jaj, symbolu nowego życia. Źródła historyczne podają, że jeszcze w XVII wieku ze szczytu kopca w czas odpustu we wtorek zamożni krakowianie zrzucali owoce, słodycze i pieniądze, zaś biedni, żacy i dzieci zbierali je u podnóża. Podczas badań archeologicznych odnaleziono już w powierzchniowej warstwie ziemi monety z różnych okresów dziejowych, co jest dowodem na te praktyki.

Z czasem tradycyjny odpust przeniósł się na pobliskie Wzgórze Lasoty (235 n.p.m.) przy kościele św. Benedykta - najmniejszego i najbardziej tajemniczego w Krakowie. Przypuszcza się, że umiejscowienie tego pochodzącego z XI wieku kościoła i ustanowienie święta patrona w dniu 21 marca (pierwszy dzień wiosny), było kościelnym antidotum na słowiańskie pogańskie praktyki sprawowane w tym miejscu od wieków. Kościółek dawniej był otwierany jedynie dwa razy w roku: na odpust w uroczystość św. Benedykta oraz w czasie Rękawki. Obecnie można go zwiedzać prawie we wszystkie soboty wakacji. 

Festyn natomiast odbywa się na Kopcu Kraka. Powstaje tam średniowieczna osada, w której można poznać ówczesny styl życia, stroje, rzemiosło i broń dawnych Słowian. Festyn rozpoczyna się obrzędem rozpalenia ognia oraz toczenia jaj i kołaczy z kopca. Atrakcji jest bez liku: bieg przebranych wojów dookoła kopca, wyścigi w workach, wspinanie się po słupie, wróżby, obrzędy, tańce, rekonstrukcja słowiańskiego pochówku, koncerty, gawędy historyczne,  pokazy życia codziennego w średniowieczu i tradycyjnych rzemiosł są atrakcją dla całych rodzin.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy lub wszystko co dobre, szybko się kończy. Mimo że jeszcze, a może właśnie dlatego, że zieleni się rzeżucha, że dobre świąteczne życzenia niczym barwne pisanki zagościły w naszej pamięci i oby na długo, że w uszach ciągle rozbrzmiewa radosne Alleluja, pamiętajmy, że wszystkie zewnętrzne znaki Świąt ułatwiają nam tylko coś doświadczyć, coś zrozumieć, coś przeżyć. Że obfitość stołu i wielkanocnego koszyczka tak naprawdę jest zupełnie bez znaczenia. Pamiętajmy, że to, co najważniejsze, najcenniejsze, jak mawiał Mały Książę, jest niewidoczne dla oczu. I właśnie takiej, przeżytej sercem Wielkanocy życzę wszystkim. 
 

Maryla Kania 

Maryla Kania - harcmistrzyni z Hufca ZHP Kraków Śródmieście. [email protected]

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ